piątek, 13 maja 2016

Czy warto marzyć?

Każdy z nas ma marzenia. Takie małe, czasem trochę większe. Może to być samochodzik, a może być przejażdżka papamobile. Jedne na półce do spełnienia od zaraz, inne na tej trochę wyższej z napisem : "Nie da rady".
Ale jak to nie da rady? Kierowniku...
Marzymy tak długo, jak żyjemy. Nie można przestać w żadnym momencie, nawet jeśli pojawia się chwila zwątpienia. Bo przecież, gdybyśmy nie mogli ich spełniać, to po co posiadalibyśmy tę moc? Tak, dokładnie tak. Moc.
Ile jest na tym świecie ludzi, tyle jest marzeń. Czasem już po usłyszeniu o tym, jakie ktoś ma marzenia, łatwo wyciągamy wnioski, jaka ta osoba jest. Poniekąd marzenia = cele, a to mówi o człowieku więcej, niż może się wydawać.
Czy warto marzyć? Bez marzeń ten świat byłby smutny, pusty i bez sensu. Czym byśmy byli, bez nadziei na lepsze jutro, czy całe życie?
Czym? Punurakami.
Warto marzyć chociażby dla chwili uśmiechu, szczęścia w momencie ich spełnienia. To wynagradza nam każdy ciężki moment i pokazuje, że jeśli się tylko chce, można zdziałać cuda.

sobota, 7 maja 2016

Ludzie w windach

 Jako iż od 20 lat mam tę przyjemność mieszkania w bloku na ostatnim piętrze, trochę się w życiu windą najeździłam. Przez ten czas zauważyłam pewne charakterystyczne zachowania:

1. Na początek może mój ulubiony typ ludzi. Wchodzimy do windy, kulturalnie się witamy i ta tym kończy się nasz jakikolwiek kontakt. Prawdopodobnie wyszłam teraz na takiego typowego buca, prawda? ;D Ale to nie tak, że ja nie lubię rozmawiać z ludźmi czy w jakiś sposób mnie oni denerwują. Po prostu nie przepadam za tymi typowo 'windowymi' konwersacjami. Ale o nich trochę później.

2. Nie, to jeszcze nie teraz. Teraz jeszcze jest ok, kiedy rozmawiamy o jakichś ciekawych rzeczach, które fascynują obie strony. Nie trwa to też za długo, bo nikt z nas nie obrał sobie za cel zabawiania konwersacją drugiej osoby przez cały przejazd. Zwyczajna, miła pogawędka.

3. Pogoda :) Któż nie lubi rozmawiania o pogodzie? Za. Każdym. Razem. Kiedy jedzie się windą.
"W końcu przyszła wiosna."
"Oh, znowu deszcz, a już było tak ładnie."
"Ale się wypogodziło, prawda?"
Mam wrażenie, że podobne kwestie wiszą na drzwiach niektórych osób, żeby przypadkiem nie zapomniały o tym wspomnieć. No cóż, nie pozostaje mi nic innego jak dalej wiernie odpowiadać: "Taak" ewentualnie "Mhmm" lub tylko kiwnąć głową, kiedy temat wyda się tak interesujący, że nawet nie zostanę dopuszczona do głosu.

4. "Jak ty wyrosłaś! Ja Cię taką małą jeszcze pamiętam." To zdanie pojawia się cyklicznie i właściwie mogę wyliczyć kiedy znowu się pojawi. Jak wspomniałam, mieszkam tu od 20 lat, więc martwiłabym się jakbym od tego czasu nie wyrosła, ale dla niektórych to wciąż jest szok i niedowierzanie.

5. I na koniec mój ulubiony temat, który nawet musi dopaść mnie w windzie. Szkoła. Pytania o to w której jestem klasie/szkole/kierunku/czemutak/abomojacórkateż/jaktojuztechnikum/azaniedługowakacje jeszcze były w miarę w porządku. Pomińmy to, że te same osoby pytały o to co jakiś czas, ale wiadomo, nie muszą pamiętać (w takim razie po co pytać, jak kogoś to nie interesuje? Jak mnie coś interesuje to zazwyczaj pamiętam), whatever. Niestety nadszedł ten czas. Ostatnia klasa i pytania: "A co dalej?". Po mojej, zazwyczaj wymijającej, odpowiedzi, sypało się tyle rad, że musiałabym chyba przeżyć kilka żyć, żeby je wszystkie wykorzystać. Teraz, kiedy już całkiem skończyłam szkołę, a do tego zbliżają się wakacje, sąsiedzi mają większe pole do popisu z pytaniami. Chyba czas zaprzyjaźnić się ze schodami.

środa, 4 maja 2016

Mężczyźni. Oczekiwania kontra rzeczywistość.


Wiadomo, że każda z nas ma w głowie swój upatrzony ideał mężczyzny. Wiemy, jak powinien wyglądać, jakie cechy charakteru posiadać. Niektóre z nas idą krok dalej i wybierają już imiona dla jeszcze nienarodzonych dzieci z owym wyimaginowanym, czy suknie ślubną, którą założy TEGO DNIA, a jeszcze w ogóle nie ma kandydata na męża. Czyż nie Brązowooka? Czyż nie tak wygląda nasze życie?
                         
                                                                     Naprawdę? Hahaha. Nie, wcale nie.
Zatem, co według mnie powinien posiadać mój wybranek, a z czym do tej pory miałam okazję się zetknąć?
Show must go on.
1. Przepuszczanie na schodach.
Oczekuję, iż wywiążę się między nami taka konwersacja.
-Oh, piękna Heleno, bardzo proszę. Panie przodem.
-Ah, dziękuję Janie.
No i sobie pójdę.
A teraz sytuacja ze szkolnego korytarza, która jest moją ulubioną apropo kulturki przepuszczania. Stoję na schodach. Ja i on. Typowy Sebastian. Światłość bijąca od jego łysiny mogłaby zaprowadzić Trzech Królów do stajenki. Wtem spoglądam w jego oczy, już rozmyślam, czym mnie zaskoczy. Może wskaże ręką? Może łysinką? A może jakoś zagada? Faktycznie, skubany zaskoczył słowami.
-No, leź.
Tym zostałam sprowadzona na ziemię. Pozbierałam szczękę z podłogi, obtarłam łzy śmiechu, no i polazłam, jak Sebek przykazał.

2. Przepuszczanie w drzwiach
Mój wyczekiwany dialog mniej więcej wygląda jak przy przepuszczaniu na schodach. A jedną z moich ulubionych sytuacji, jest ta, która wydarzyła się stosunkowo niedawno, w drodze do szkoły. Dokładniej, przy wchodzeniu do środka. Otwarłam sobie drzwi, chciałam przepuścić Blondi. A co się stało? Jakieś dwa ziomale prawilnie sobie wyszły ze szkoły z uśmiechem na ustach, a ja przytrzymałam im drzwi. Bez dziękuję, bez pocałuj mnie... I wcale nie chodzi mi tu o pocałunek w usta. Lajf is brutal.

3. Walka o życie
Tak. Dosłownie. Wyszłam sobie na dwór, zwiedzałam najdalsze zakątki mojego dziedzińca (nazwa mojej posesji, według przyjaciela). Raz po raz zaglądałam na sąsiedni dziedziniec, jako, iż kręcił się na nim młody dostojnik. PRZYLECIAŁA ONA. Uciekinierka więzienna, poznałam po paskach oczywiście, pieprzona pszczoła. Całe szczęście (bądź nieszczęście), byłam daleko od domu, gdyż skala mojego pisku byłaby w stanie rozwalić szyby w oknach. Jako, że owad odleciał sobie w bliżej nieznanym kierunku, uznałam, że to dobry moment by zastosować moją taktykę, która opierała się na ucieczce do najbliższego schronu, jakim był garaż. Ani mi się śni, mój wróg zmienił dane w GPSie z prędkością światła i już słyszę ten bzyk, zwiastujący drugą część wojny. Odganiałam się jak mogłam, zaczęłam uciekać na podwórko, ale ta pinda okazała się być pszczelim Usainem Boltem. Wpadła w moje włosy, więc połączyłam pisk z biciem się w głowę. Pomogło, gdyż bzyk ustał. ALE ONA OŻYŁA! Wleciała w ucho, znów we włosy. Jednak ostatecznie przywaliłam sobie ręką w pusty łeb i odleciała.
Wiecie, czekałam na wyrwanie mnie z rąk, czy tam skrzydeł, okrutnego oprawcy. Sądziłam, iż z pomocą przyjdzie mi młodzieniec z sąsiedztwa. Odgoni pszczołę, mnie weźmie w ramiona, później zaprosi na randez vouz, by opić próbę mej zagłady, przy kieliszku czerwonego wina... Ależ skąd, kiedy spojrzałam cała w nerwach w jego stronę, on płakał ze śmiechu, położony na trawie. A mogłam zginąć.

Ale wiadomo, to tylko parę przypadków, w których mężczyzna nie okazał się być moim Romeo. Jednakże, czym byłby świat bez Sebków z prawilnymi trzema paskami na dresie? Dzięki takim wesołym ludziom, jest o czym opowiadać.
Nie wątpię, a nawet wiem, że na tym świecie są prawdziwi Gentelmani! I dla tych Panów, z tego miejsca biję brawo i pragnę podziękować za każdą, nawet najmniejszą rzecz, którą zrobiliście, żebyśmy chociaż przez chwile poczuły się jak prawdziwe Damy!

niedziela, 1 maja 2016

Podsumowanie miesiąca - Kwiecień

Muzyka
Zielonooka: 
Twenty One Pilots - Stressed Out
Twenty One Pilots - Ride
Twenty One Pilots - Hometown
Brązowooka: 
Hurts - Some Kind Of Heaven
Simple Plan - Perfectly Perfect
Tyler Ward - Can you feel the love tonight

Film/Serial
Zielonooka: Czekolada (2000)
Brązowooka: Nauka Jazdy 

Wydarzenie
Zielonooka: Technik obsługi turystycznej! 
Brązowooka: Ukończenie technikum!

Kosmetyk
Zielonooka: Match Perfection Foundation - Rimmel 
Brązowooka: Puder Stay Matte - Rimmel

Przystojniak
Zielonooka: Victor Poletaev 

Brązowooka: Toni Kroos 



Książka
Zielonooka: Antoine de Saint-Exupéry - 'Mały Książę'
Brązowooka: 11 wspaniałych. Cristiano Ronaldo

Najlepszy tekst
Zielonooka: Podróż do Jaworzna. Zielonooka (dumnie nazwana nawigatorem, po prostu trzymałam GPSa w ręku), Blondi (didżej) i nasz Przyjaciel (kierowca). Wszystko przebiegało spokojnie, do momentu małego spięcia na linii kierowca - GPS. -Za czterysta metrów skręć w lewo. - usłyszeliśmy głos Krzysia.
-Zamknij ryj! - wykrzyczał zdenerwowany kierowca.
-Krzysiek, daj se siana już z tym prowadzeniem nas... - dopowiedziałam zrezygnowana.
-To gdzie tam mam skręcić, powiadasz? - zagadnął kierowca i nachylił się nad urządzenie pokazujące trasę.

Brązowooka: Pewnego dnia, kiedy razem z Zielonooką było nam nie po drodze do szkoły, a bliżej do mojego domu, siedziałyśmy sobie 'spokojnie' na chatroulette. Po pewnym czasie, całe we łzach, tych ze śmiechu i tych z żalu nad ludźmi tam spotkanymi, postanowiłyśmy otworzyć okno. Jako iż miałyśmy całe dwa metry do niego, żadnej z nas nie chciało się do niego ruszyć, więc mniej więcej tak wyglądał nasz dialog:
-Ej może otworzymy okno?
-Noo
-Ale to by trzeba było górą...
-Mhmmm

Aplikacja na telefon
Zielonooka: Snapchat
Brązowooka: Snapchat, Real Einstein Riddle

czwartek, 28 kwietnia 2016

Wiosenne paznokcie

 Jako iż oficjalnie mamy już wiosnę, chociaż pogoda może średnio to odzwierciedla, to warto pokombinować z różnymi wzorami na swoich paznokciach. Poniżej wkleję swoje 'dzieła', te starsze i nowsze, więc ich wykonanie może być różne. Wszelkich niedociągnięć jestem świadoma ;D





poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Chatroulette - rozrywka dla ludzi o mocnych nerwach


Chatroulette = Nextroulette

Rozrywkę w postaci klikania next, bądź stop, w przypadkach naprawdę odrażających, urządzam sobie już od dawna. Tyle, że te dawno temu, nie było potrzeby zakrywania oczu na co drugiej osobie.
Jednak, do rzeczy Kowboju.
Ostatnio, z racji zbliżania się matury, wyżej wymienioną rozrywkę poznałyśmy od podszewki razem z Blondi. Tak więc, jeżeli chcecie pooglądać walenie, bez konieczności odwiedzania oceanarium - POLECAMY!

Momenty, w których pękają mi okulary od obrazu, który się wyświetla zdarzają się często. Powinnam się chyba od tego ubezpieczyć.
Bywają też chwile, w których masz ochotę wyrzucić laptopa przez okno, schować się pod kanapę i mówisz:
 -Jeśli jeszcze jeden będzie sobie walił to wyłączamy!
No i klikasz start, a tam pojawia się waleń. Ty zaczynasz panikować, oczy krwawią, mózg idzie na spacer, a wtedy przyjaciółka odpowiada Ci :
-Ej, on nie walił, on tylko trzymał.



Na tej stronie widziałam już chyba wszystkie możliwe kompilacje ludzi w pozycjach z kamasutry. Odrażające!
Najgorzej, kiedy na przykład sobie na kogoś patrzysz, ale ktoś pisze do Ciebie na fejbuku, więc przełączasz kartę, odpisujesz, wchodzisz na chatroulette, a tam NIESPODZIANKA. Niesmaczna niespodzianka.
Beka, kiedy jest to tylko taki niewinny tiktaczek. Oj, nieważne.

Ale pomimo tej złej strony, pojawia się światełko w tunelu czasem. Na dwadzieścia nextów przytrafia się ktoś, na kogo warto poświęcić momencik. Czy tam dwa.
Pojawia się Romeo, bez rumaka całe szczęście, który zna się na żartach, używa pełnego hahaha, a nie podrabianego lol.
Czasem też spotyka się drugi raz tę samą osobę. Wtedy mina tejże osoby mówi wszystko :
JA CIE ZNAM, ALE NIE WIEM SKĄD.
Albo też spotyka się osobę, którą niekoniecznie chce się spotkać kolejny raz i w panice, jako, że jesteś daleko od myszki, do X zamykającego stronę jeszcze dalej, po prostu zamykasz laptopa.
Ale to uczucie lepiej zna Blondi.

Czasem warto przejść przez całe internetowe oceanarium, żeby spotkać ludzi, z którymi miło spędzicie czas.

Miłej zabawy!

piątek, 22 kwietnia 2016

Nie pójście na studia = brak ambicji?

 Uwierzcie mi, że normalnie nigdy nie zadałabym takiego pytania, bo sama bym na nie nie wpadła. Jednak ostatnio to właśnie usłyszałam. Według niektórych nie pójście na studia równa się z brakiem ambicji. 
 Z ciekawości aż przeczytałam sobie definicję ambicji w wikipedii i możecie wierzyć lub nie, ale nie pojawia się tam nawet wzmianka o wyższych uczelniach. 
 Przyznam się, że ciężko mi cokolwiek napisać w tym poście, bo mam wrażenie (a będąc w ostatniej klasie technikum jestem z tym tematem aż za dobrze zapoznana), że dla większości ludzi nie ma w życiu innej opcji niż dalsza nauka. Ja nie widzę sensu w pójściu na studia na jakikolwiek kierunek tylko dlatego, żeby mieć wyższe wykształcenie. Jest wiele interesujących mnie szkół policealnych i kursów, jednak według niektórych 'ambitniejsze' byłyby jednak te studia. Na prawdę: Jakiekolwiek studia > Coś co mnie interesuje? Według mnie coś tu się nie zgadza.
 Okres studiów jest tym najlepiej wspominanym? Okej, każdy uznaje za najlepsze coś innego. W przyszłości będę tego żałowała? Możliwe, niektórzy natomiast żałują, że spędzili na uczelni tyle lat, zamiast zająć się czymś innym. 
 To, że ktoś podejmuje decyzję o nie pójściu na studia, nie świadczy o jego braku ambicji. Prawdopodobnie ma po prostu inne plany, wartości czy zainteresowania. Do tej pory wydawało mi się, że jest to oczywiste, jednak z dnia na dzień ludzie i ich opinie coraz bardziej mnie zaskakują.